Patrzyli na siebie przez dłuższą chwilę w ciszy, aż przerwała ją Victoria.
- Przepraszam... - ocknęła się i wypuściła Justina z objęć.
- Nic się nie stało. - powiedział do niej i uśmiechnął się zaczerwieniony.
- Nie wiem co mnie opę... - i przerwał jej dłuugim, namiętnym pocałunkiem. - ...tało. - dokończyła, jak tylko oderwał się od niej. - wow.. - wydusiła z siebie. Uśmiechnął się do niej słodko.
Nagle do kuchni wparował James. Juustin i Victoria odskoczyli od siebie. James 'zmroził' Justina wzrokiem. Z ogromnymi nerwami brat Victorii podszedł do Jusa. Dołożył mu z całej siły w twarz. Rozpoczęła się niezła bójka. Victoria nie wiedziała co robić. Podbiegła do nich i próbowała ich rozdzielić.
- James! Głupi jesteś? - krzyknęła. Czuła jak ból rozpala twarz.
- Odejdź gówniaro.! - był tak zły, że nie powstrzymał się przed uderzeniem jej. Upadła. Zwinęła się w kłębek. Widziała jak James wykańczał Justina. Próbował się bronić, ale przed James to niemożliwe. Ma czarny pas karate i nikt nie dawał rady go pokonać.. James bił Justina wszędzie gdzie się tylko dało. Nie widziała twarzy ukochanego.. W końcu runął na ziemię. James kopnął go po brzuchu, a on jęknął z bólu. Podniosła się, zabrała bluzę z wieszaka na korytarzu. Nie mogła już na to patrzeć i wiedziała, że i tak nie zdoła obronić Jusa. Cichutko zamknęła drzwi.
Biegła przed siebie, żeby wyładować emocje. Zatrzymała się. Była w swoim ulubionym parku. Robiło się ciemno, a co za tym idzie - coraz straszniej. Oddychała szybko i ciężko. Usiadła na pobliskiej ławce, podkuliła nogi i starała się uspokoić. Cała się trzęsła z zimna i strachu.. Siedziała tak dłuższą chwilę. Wiedziała, że musi już wracać. Tylko gdzie? Nie miała zamiaru patrzeć w oczy okrutnemu bratu, a tym bardziej zmasakrowanemu Justinowi.. Postanowiła więc, że pójdzie do Kim. Wiedziała, że może na nią liczyć.
Była już prawie przy domu swojej przyjaciółki, jeszcze tylko musiała pokonać chyba najstraszniejszą, ciemną uliczkę w mieście. W sumie, to nigdy ją tu nic złego nie spotkało i nigdy nie bała się tędy chodzić. Ale jej kobieca intuicja podpowiadała, że coś się wydarzy.. Wzięła głęboki oddech i ruszyła. Mijała bezdomnych ludzi, którzy patrzyli na nią dziwnie.. Wydawałoby się, że wszystko dobrze się skończy. Odetchnęła już z ulgą, gdy widać było koniec.. Przeliczyła się.
Nagle ktoś mocno ją chwycił od tyłu, zasłonił usta dłonią i pchał w stronę samochodu. Przestraszyła się. Na prawdę bardzo, bardzo była wystraszona. Nie mogła nic zrobić. W myślach modliła się tylko o jakiś cud, o jakiegoś bohatera, który się za chwile pojawi i ją uratuje. Tak bardzo tego teraz pragnęła. Gościu wrzucił - bo nie da się tego nazwać inaczej - ją do auta i gwałtownie ruszył. W między czasie, zdążył związać jej ręce i zakleić usta. Potem wszystko potoczyło się tak szybko.. Widziała kilku mężczyzn, którzy bili ją, ciągnęli za włosy, traktowali jak śmiecia. Nie docierało do niej, co się dzieje.
Ocknęła się dopiero w wielkim, białym pomieszczeniu - szpitalu. Mało co pamiętała z tamtego zdarzenia, próbowała, grzebała usilnie w myślach ale na próżno. Rozejrzała się dookoła i zobaczyła śpiącego Jamesa w fotelu, na drugim końcu pokoju. Wzdrygnęła się, gdy przed oczami pojawił jej się obraz z tamtego dnia.. Miała nadzieje, że to wszystko było tylko zwykłym koszmarem. To nie mogło dziać się na prawdę! James przebudził się i zobaczył Victorię. Spojrzał ze smutkiem w jej oczy.
- Jak się czujesz, Mała? - zapytał zatroskany.
- Co ja tu robię? Gdzie Jus? Jak mogłeś.. - patrzyła mu prosto w oczy. Patrzyła tak, że przeszył go dreszcz. Jej wzrok był przepełniony bólem, smutkiem i wieloma innymi negatywnymi emocjami, których już nie dał rady wyczytać. Nie wytrzymał.
- Ja.. ja.. prze.. przepraszam, nie chciałem tego. Ja.. ja na prawdę przepraszam, nie wiem co mnie opętało.. To działo się tak szybko.. - tłumaczył się niezdarnie.
- Nie cofniesz czasu - popatrzyła zła na niego. - Gdzie on jest?! - podniosła nieco głos.
- Poszedł się przebrać, umyć, ogarnąć. Spał tu całą noc.. Mała, nie bądź na mnie zła.. Już jest wszystko dobrze, przeprosiłem Justina. Proszę cię. Uwierz mi. Wybacz. - nie popuszczał.
- James, jak mogłeś? Powiedz mi, jak mogłeś zrobić mi coś takiego. Co Ty sobie wtedy myślałeś? Co? Że Jus chce mnie wykorzystać? Wytłumacz mi, proszę.
- Nie potrafię. Nie potrafię wytłumaczyć ci mojego zachowania, to.. To działo się zbyt szybko. Wtedy.. Nie myślałem o tym, czy ty tego chciałaś.. Myślałem tylko, żeby go zabić. Bo nikt nie może skrzywdzić mojej siostrzyczki. NIKT.
- Ale on na prawdę nie chciał mnie skrzywdzić.. Musisz mi obiecać coś.
- Tak?
- Nie rób mi tego więcej, nie patrz na wszystkich jakby chcieli mnie tylko skrzywdzić i wykorzystać. Teraz to ty mnie skrzywdziłeś. Tak. Fizycznie i psychicznie.. Obiecaj. A teraz chodź tu do mnie, przytul mnie.
- Kocham cię siostrzyczko, przyrzekam. Nigdy więcej. - przytulił ją delikatnie, bo nie chciał jej urazić.
- Też cię kocham James. - uśmiechnęła się do niego.. Nadal w jej oczach krył się ból.
Wtedy wszedł Justin, na jego widok zakuło ją serce.. Miał całą twarz w siniakach, rozciętą wargę, brew.. Spojrzała jeszcze raz na Jamesa wymownie. On tylko spuścił wzrok. Jus podszedł do niej z delikatnym uśmiechem, na większego nie było go stać. Przytulił i pocałował bardzo, bardzo delikatnie w usta. Sama nie wyglądała najlepiej.
- Jak się czujesz? - zapytali równocześnie, po czym wybuchnęli śmiechem.
- Ty pierwsza. - zadyrygował.
- OK. Więc.. Oprócz tego, że wszystko mnie boli i nie pamiętam nic, co mnie bardzo wkurza. Too.. dobrze. - zachichotała.
- Przepraszam, gdybym się powstrzymał i nie przykleił do ciebie, to wszystko było by dobrze.. Nie było by tego - pokazuje na jej rozciętą wargę - ani tego - dotyka delikatnie siniaka pod jej okiem.
- Przestań, nie przepraszaj mnie. Przeżyję, oboje przeżyjemy. Mogło być gorzej. - uspokoiła go.
- Mmm, wiesz.. mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - powiedział tajemniczym głosem.
- Hmm, co to za propozycja? - zapytała.
- Najpierw musisz obiecać, że się zgodzisz. - powiedział uśmiechając się zawadiacko.
- Jak to? Ale nawet nie wiem o co chodzi.. A jak mi każesz kogoś nie wiem.. zabić? - zaśmiała się.
- Haha! Mogę przysiąc, że nic z tych rzeczy. - uśmiechnął się serdecznie i złożył małego całuska na jej suchych ustach. Na wszystko patrzył James i dopiero teraz wszystko pojął.
- Dobrze, więc obiecuję że się zgodzę. - powiedziała w końcu, chociaż nie była pewna czy może mu aż tak zaufać.. W końcu nie wiedziała co mu tam po głowie chodzi.
__________________________________________________
A więc... Dołączyła do mnie moja najukochańsza przyjaciółka. Uczyniam ją 'współautorką' mojego bloga.
Vixii, kocham Cię <3
Też Cię kocham Mała <3
OdpowiedzUsuńBiedny Jus :c Dawaj szybko nexta.
OdpowiedzUsuń<3